Bezdroża islandzkiej polityki w XIII w.

Posted by: Jacek Godek | 9 years, 5 months ago | 2 comments

 Kilka dni temu dostałem emaila. Mieszkający w Londynie Michał i Agnieszka z Krakowa  wybierają się na Islandię i chcą rowerami przejechać przez interior. O Michale można dowiedzieć się więcej na jego stronie: http://mikeonbike.com/

Nie mam pojęcia, którędy będą jechać, ale najpewniej chodzi o drogę przez Sprengisandur. Cieszącą się złą sławą i opiewaną w pieśniach z powodu nawiedzenia przez złe duchy i trolle. Drogę przy której czaili się banici. Oto link do ludowej piosenki „Á Sprengisandi”:

https://www.youtube.com/watch?v=DQxDJ0BVOB4

I na wszelki wypadek tłumaczenie:

Jazda, jazda, przez pustyni piaski,
słońce chowa się za Arnarfell,
błąka się tu duch niejeden straszny,
nad lodowcem już zapada zmierzch;
Panie prowadź konia mojego,
Kawał drogi jeszcze pozostał nam.
Panie prowadź konia mojego,
Kawał drogi jeszcze pozostał nam.

 

Ciiii, ciiii! Ciii, ciii! Przemknął lis po trawie,
suche wargi pragnie zwilżyć krwią,
i w oddali bardzo głośno zawył
jakiś dziwny, ciemny męski głos;
Na odludnych lawy polach zbójcy
czają się by spędzić owce z gór.
Na odludnych lawy polach zbójcy
czają się by spędzić owce z gór.

 

Jazda, jazda, przez pustyni piaski,
Zmierzch zapada ponad Herðubreið,
pani elfów siodła swoją bestię,
nie jest dobrze stać na drodze jej;
konia z rzędem oddałbym by tylko
dojechać do celu do Kiðagil
konia z rzędem oddałbym by tylko
dojechać do celu do Kiðagil

 

Oczywiście nie tylko duchy na tej drodze były nieprzyjazne podróżnikom. Także wzmiankowani zbójcy ich nie oszczędzali, ale najgroźniejsza była pogoda. Dziś duchy są do okiełznania, a zbójcy chodzą w białych kołnierzykach. A z pogodą trudniej. Jak piękna kobieta – zmienną jest.

Drogę tę raczej omijano. I to omijano ją najbardziej. Istniały jeszcze inne drogi przez interior: Kjölur, Ódáðahraun czy Holtavörðuheiði, ale ta jest najbardziej nieuczęszczana. Są w historii Islandii dwa okresy, kiedy częściej przeprawiano się przez interior. To Sturlungaöld (okres od 1220 do 1262). Przyczyny częstszego korzystania z tych dróg były polityczne. Jeden przywódca musiał się szybko dostać do drugiego. Jak Tusk do Godsona A1. Albo na þing. Posłowie nie mieli wtedy darmowych przejazdów, więc to głównie przywódców prowincji stać było na takie wyprawy, bo mieli pod sobą wielu poddanych, a ich stajnie pełne były koni. Widać nie tylko Zagłoba uważał, że „kupą, mości panowie” bezpieczniej. Ostatecznie politycznym celem wyprawy mogło być wykonanie wyroku, a to zawsze wymaga pewnej dyskrecji. Nawet dzisiaj. A może dzisiaj jeszcze bardziej?

 Ożywienie podróżnicze miało swoje przyczyny. Po pierwsze dwieście lat wcześniej Islandia przyjęła chrzest, co stanęło u podstaw wielkich przemian społecznych. Społeczeństwo w średniowiecznej Islandii zbudowane było na pewnej równowadze sił między goðimi, tymczasem pojawili się dodatkowo przywódcy kościelni, którzy także pragnęli poszerzyć swoje wpływy. Ponieważ przywództwo w prowincjach podlegało dziedziczeniu, ale i można było nim handlować, zaczęło dochodzić do sporej koncentracji władzy w jednych rękach. To z kolei powodowało, że gmin szybko zmieniał panów, którzy często kłócili się między sobą. Przywódcy zaś wpływali na wybór władz kościelnych. Jednym z takich przypadków było wybranie przez Kolbeinna Tumasona Guðmunda Arasona na biskupa. Kolbeinn sądził, że nowy biskup będzie mu posłuszny. Jednak srodze się pomylił. Tak bywa z posłuszeństwem kleru. Jest chwiejne niczym koń na biegunach. A wracając do Kolbeinna i Guðmunda, to doszło między nimi do bitwy, w której poległ Kolbeinn. Zostawił po sobie pierwszy islandzki hymn kościelny, niektórzy powiadają, że powstał na lożu śmierci, ale to raczej nieistotne gdzie. Poniżej link pod którym można go posłuchać (w wykonaniu Eivør Pálsdóttir)):

https://www.youtube.com/watch?v=uP_Iee-D4U4

I na wszelki wypadek tłumaczenie:

Słuchaj niebios cieślo,
mej błagalnej pieśni.
Ześlij na mój dom
litościwość twą.
Zaklinam ja cię,
Ty stworzyłeś mnie.
Jam niewolnik twój,
A tyś pan jest mój.

Boże błagam cię,
byś uzdrowił mnie.
Królu wspomnij mnie,
potrzebuję cię.
Przemów słońca panie,
najwyższy hetmanie,
wszelki ludzki żal                                                                                                                                                         

z serc przeganiasz w dal.

Zbawicielu nasz
miej nad nami straż,
w każdej chwili bądź
niedaleko stąd.
Ty dziewicy syn,
spraw ten piękny czyn,
serce moje łka,
byś mi pomóc chciał.

To wszystko stanowiło jednak wstęp do Sturlungaöld, który to okres zaczął się wraz z przybyciem z Norwegii Snorriego Sturlusona. Snorri przebywał przez dwa lata na dworze jarla Skúliego Bárðarsona. A wrócił do Islandii z zadaniem, by uczynić z kraju wasala Norwegii. Tyle, że trzeba przyznać, iż w następnych latach niespecjalnie zajmował się swoją misją i spisywał sagi, pisał traktaty poetyckie i generalnie zajmował się literaturą (przy okazji warto odwiedzić jego muzeum w Reykholt). W 1233 roku wracający z pokutnej pielgrzymki do Rzymu bratanek Snorriego zajechał do Norwegii, gdzie król Hakon polecił mu wykonać misję, do której tak bardzo nie kwapił się Snorri. I zaczęła się rywalizacja i podchody i to właśnie wtedy potrzebne było szybkie działanie, więc korzystano z dróg górskich przez interior. Okres tych podróży zakończył się wraz z utratą przez Islandię niepodległości w 1262 roku.

Drugi okres wzmożonych podróży przez drogi interioru to XVIII wiek. Biskupi podróżowali przez interior nie wiedzieć w sumie czemu, ale można zauważyć pewne podobieństwo. Znów byli to ludzie zamożni, mogący pozwolić sobie na wiele koni i liczną świtę. Najbardziej dotyczy to podróży biskupów ze Skálholt. Czyli Ódáðahraun. Ale tu nie tylko o dodatkowe konie chodziło, ale i o przeprawy przez rzeki. Zwłaszcza Jöklusá. Niewykluczone, że tylko kler w osobach biskupów miał prawo korzystać z promu przez rzekę. Bo prom był przez kler zarządzany. Był ich własnością.

Poza politycznymi i religijnymi (o ile śmierć czy pochówek jest czynnością religijną), powody nielicznych wypraw przez nieużytki nie były specjalnie niewyszukane. Na ryby i po ryby. Suszone.  Podróżowano wtedy, kiedy pogoda była najbardziej przyjazna. Późną wiosną, latem i wczesną jesienią. Całe szczęście, że Michał i Agnieszka jadą latem. 

Current rating: 4.4

Comments

aganarczu 9 years, 5 months ago

:-)

Link | Reply
Currently unrated

New Comment

required

required (not published)

optional

Recent Posts

Archive

2019
2018
2017
2016
2015

Authors

Jacek Godek (48)

Feeds

RSS / Atom

Friends: