Godło Islandii przedstawia tarczę herbową w kolorach islandzkiej flagi (czerwony krzyż wpisany w biały krzyż na niebieskim tle) otoczoną przez cztery postaci czy stwory: byka, sępa, smoka i skalnego olbrzyma. Te postaci to tzw. vættir – bożki czy duchy opiekuńcze kraju. Byk opiekuje się zachodnią częścią kraju, sęp – północną, smok – wschodnią, a olbrzym – południową. Zresztą nie tylko Islandia ma swoje duchy opiekujące się krajem. Według prastarych wierzeń swojego opiekuna bądź opiekunów ma każde miejsce na ziemi, każdy dom, gospodarstwo, jezioro. W Polsce także. Goplana jest opiekunką jeziora Gopło na przykład.
Samo słowo wywodzi się bezpośrednio z proto-indoeuropejskiego od słowa wekti, które oznaczało rzecz, obiekt. Następnie ewoluowało ono do proto-germańskiego wihtiz, a w średniowieczu obecne było już we wszystkich językach północnych. Zostawmy skandynawskie, bo w nich obecne jest cały czas, ale na przykład w angielskim istnieje słowo wight oznaczające istotę. Brytyjska Isle of Wight jest zatem wyspą istot. Pokrewne słowo znajdziemy nawet w prasłowiańszczyźnie. To veští, oznaczające rzecz lub materię. Ale, ale… dobrze że wspomniałem o Isle of Wight, miejscu gdzie w latach 1968-70 odbywał się jeden z pierwszych festiwali rockowych, bo przecież o muzyce będzie tu mowa.
Skálmöld to folkowo-metalowa kapela islandzka odwołująca się do wikińskiej tradycji. Nazwę można tłumaczyć jako czas wojen, czas mordów, czas mieczy czy bezprawia. Słowo składa się z dwóch członów: skálm – oznaczającego nóż, miecz (w szczególności o jednym ostrzu) i öld – oznaczającego wiek, epokę. Kapela powstała we wrześniu 2009. Pierwsze płyty to Baldur i Börn Loka (Baldur i Dzieci Lokiego). Baldur to typowa opowieść o średniowiecznej Islandii – bohater mści śmierć swoich bliskich. Börn Loka opowiada o walkach niejakiego Hilmara z dziećmi Lokiego. Na polecenie Odyna. A sporo napłodził tych potworów. I o ile z tymi płytami, opartymi luźno na mitach nordyckich nie ma specjalnych problemów interpretacyjnych, to trzecia – Með vættum, jest trochę z innej bajki. I to dużą trochę.
Po pierwsze bohater płyty. Bohater płyty, podobnie jak Kopernik, jest kobietą. To znaczy była kobietą. Þórunn Auðna nie jest postacią mitologiczną. Symbolizuje wszystkie kobiety żyjące na Islandii w sagaöld, czyli w epoce czy wieku sag, a ściślej mówiąc w średniowieczu. A może nawet i dziś. To hołd złożony kobietom.
Bohaterkę poznajemy wiosną. Na północy, gdzie musi stoczyć walkę z wrogami wyłaniającymi się z morza. W walce pomaga jej sęp, czyli ptak:
https://www.youtube.com/watch?v=zurZKGG1gLw
A to tłumaczenie kawałka Með fuglum (Wśród ptaków):
Największy tej ziemi ptak
oparty o szczyty skał,
skrzydeł pierze.
Przyjaciele
rozszczepiają przy nim wiatr.
Młode już zjawiły się
monstra, nienasycone.
Z dachu góry
wbić pazury
w ptaka – władcę północy.
Męstwa panna czując zew
W walki wir skoczyła wnet.
Sługi spały.
Mądrość całą
odnalazła widząc krew.
Pierwszą wojnę wygrała
słyszał o tym świat cały
chociaż w wierszach,
najświetniejszych,
Thorunn nie znalazła się.
Wśród ptaków
Wśród ptaków
Thorunn nie znalazła się
Wśród ptaków
Wśród ptaków
Żyłaś przez trzynaście lat
Gdy odeszłaś z ptakami
z sokoły, orły, sowami
Ciężkie niebo, szary świat
gdy odeszłaś z ptakami
Trzynaście lat już Thorunn miała
Gdy odeszła wśród ptaków
Czarty, biesy, diabły prała
Gdy odeszła wśród ptaków
Radość żalu łzom jest najbliższa
Gdy odeszła wśród ptaków
Wiedziała – życie skończy się szybko
Gdy odeszła wśród ptaków
Wśród ptaków
Wśród ptaków
Gdy odeszła wśród ptaków
Wśród ptaków
Wśród ptaków
Kiedy wszyscy mocno śpią
Ptaki straż trzymają
Toną ciała złączone
z mieczami dla ziemi
Północ cała z hukiem drży
Hańba nie dla gniewnych
Ufność cenną więzią jest
vættem pośród ludzi.
Potem mamy kolejne trzy pory roku i trzy vættir chroniące Islandię. Zatem w sumie cztery pory roku, cztery vættir, cztery strony świata. W odróżnieniu od Baldura i Hilmara, którzy umierają działając, walcząc, pierwszy w chwale, drugi żałośnie zachłanny, bohaterka Með vættum umiera ze starości.
Jako się rzekło Þórunn to hołd zespołu dla kobiet. Tych zapomnianych w dziejach Islandii. Zaiste dziwne to zestawienie – metal i feminizm. Bo opowieść jest nieco feministyczna, co rzadkie, jeśli nie niespotykane w ciężkim metalu. Ale przecież Skálmöld to nie jest konwencjonalna kapela. Konsekwentnie wykorzystują tradycyjne metrum średniowiecznego wiersza i bawią się mitami, ale tematy poruszają niekoniecznie pradawne, tworząc własne wersje opowieści mitologicznych. Zresztą już na drugiej płycie bohaterką podobno miała być kobieta, ale jakoś nie wyszło.
Według autora tekstu Snæbjörna Ragnarssona (ksywka Bibbi, basista zespołu) Þórunn Auðna z Með vættum równie dobrze mogłaby istnieć, choć oczywiście nikt jej nie zna. A jeśli kiedykolwiek ktokolwiek ją znał – to została dawno zapomniana razem ze swymi zasługami. Zresztą autor zdaje się bardziej zastanawiać nad tym ile zapomnianym bohaterom, czyli niewiastom z średniowiecznych opowieści, udało się osiągnąć. Jest w tym coś niesprawiedliwego, że kobiety w sagach są w zdecydowanej mniejszości. To, że nie stały w pierwszym szeregu z zakrwawionym mieczem wcale nie znaczy, że nie zasłużyły sobie na wielki szacunek. Tyle, że ich codzienność nie była niczym niezwykłym, więc pewno nie znajdowała uznania u skaldów. Choć z drugiej strony kiedy zabójcy przywozili im wieść o śmierci ich synów czy mężów, zawsze znosiły to dzielnie i niekiedy nawet osobiście angażowały się w dzieło zemsty.
Najdziwniejsze chyba jednak jest to, że kapela metalowa w ogóle zajmuje się kobietą. Przecież heavy metal to świat męski. Tak przynajmniej jest ta muzyka powszechnie postrzegana. Powszechnie tak, ale nie przez Snæbjörna który twierdzi, że brać metalowa to najbardziej otwarte towarzystwo, jakie zna. To prawda, że w metalu specjalnie dużo dziewczyn nie robi. Tyle, że muzyka elektryczna i elektryzująca od zarania dziejów była sportem dla chłopców i to początki musiały wytyczyć jej dzisiejsze miejsce. W niektórych przypadkach droga rozwoju wiodła ku nienawiści czy alternatywnym kultom, ale to dowodzi wyłącznie tolerancji w obrębie tego gatunku muzycznego. Jeden będzie chwalił szatana, drugi kobietę walczącą ze złem. W ramach tej samej konwencji. Bo ciężkie brzmienie ma wiele twarzy. Stąd feminizująca płyta wcale nie powinna dziwić.
Snæbjörn przedstawił kobietę jako istotę samotną, samotnie zmagającą się ze światem przez całe życie. Jest w tym coś pięknego, szlachetnego. Hołd dla matek i żon? Dziś pewno też dla córki, która urodziła mu się w kwietniu tego roku. Ale Bibbi nie jest feministą, choć jest za tym, aby kobiety miały taki sam dostęp do gitar, co faceci. A nawet jeśli jest feministą, to w równym stopniu jest maskulinistą. Kobiety według niego nie są takie same, jak faceci, ale też kobiety różnią się między sobą. Faceci też. Pewno dlatego druga kapela Snæbjörna, Mannakjöt (czyli Ludzkie mięso) zagrała w tym roku na Paradzie radości. Krótki fragment tego występu można znaleźć tutaj:
https://www.facebook.com/mannakjot/posts/159281581071346
A już w październiku będzie można posłuchać Skálmöld w Alibi we Wrocławiu. Potem jeszcze koncerty w Poznaniu i Szczecinie. 14-16.X. Ciekawe, czy opowiedzą historię Þórunn?
Share on Twitter Share on FacebookJacek Godek (48)
Comments
Sławomir Dziurzyński 9 years, 1 month ago
Może pokusi się Pan o ciąg dalszy z tłumaczenem Skalmold- z pewnością będzie to silna konkurencja dla google translatora :) Podrawiam!
Link | ReplyJacek Godek 9 years, 1 month ago
Pokuszę się jak tylko znajdę trochę czasu :)
Link | ReplyJøhanna Magdalena Andrésdóttir 9 years ago
;)
Link | ReplyJohanna Magdalena Andrésdóttir 9 years ago
:)
Link | ReplyJacek Godek 9 years ago
:)
Link | ReplyJohanna Magdalena Andresdottir 9 years ago
:)
Link | ReplyJohanna 9 years ago
:)
Link | ReplyNew Comment