Oj długi będzie ten wpis, bo i temat ciągnie się od średniowiecza. I końca nie widać. Na szczęście. A właściwie to dwa wpisy, bo ciągle dopisuję jakieś nowe kawałki do listy moich ulubionych.
O muzyce islandzkiej nie da się chyba pisać obiektywnie. Tym bardziej o jej historii. Bo historia Islandii to nie muzyka, a literatura. Wszyscy znamy (?) sagi, Eddy – starszą i młodszą, ale kto się kiedyś zastanawiał nad islandzką muzyką dawną? Przemyśliwując różne warianty punktów wyjścia przyszło mi do głowy, ze może by zacząć od sag? Pamiętamy jak w Grettira Sadze Silnego Asmundarsona, już po śmieci głównego bohatera jego brat, Thorsteinn Dromund jedzie do Bizancjum pomścić śmierć krewniaka. I pamiętamy w jaki sposób poznał swoją Spes. Śpiewał. Miał piękny głos! Ale w oryginale nie ma słowa o „śpiewie”. W średniowiecznej Islandii używano słowa kveða. Oznacza to coś, co we współczesnej polszczyźnie określilibyśmy jako deklamację, recytację czy melorecytację, jak również układanie wiersza. Bo w średniowiecznej Islandii wierszy się nie pisało, lecz… hmm, no właśnie.
W każdym razie aby uzmysłowić sobie jak taki pierwotny śpiew brzmiał posłuchajmy śp. Sveinbjörna Beinteinssona, pierwszego nowożytnego allsherjargoðiego wykonującego pierwszą część Völuspá. Trochę długie te inkantacje, ale myślę że warto uzmysłowić sobie skąd tak naprawdę wzięła się Björk.
1.
O spokój wsze proszę
Święte rody,
Większych i mniejszych
synów Heimdalla
ojcze Przemożny! chcesz bym
snuł powieści
o pierwszym człeku.
2.
Pomnę dawny,
Który drzewiej
Dał mi życie
Ród jötunnów;
Dziewięć światów pomnę,
Dziewięcioro wiedźm,
Korzeń długi
Pod ziemi powłoką.
3.
U zarania
Dziejów, gdy żył Ýmir
Piasku ni morza,
Fal nie było rześkich,
Ziemi także
Ani nieba,
Trawy nigdzie
Jeno otchłań.
4.
Nim Burra syny
Dźwignęli ziemię
Midgard wielki
Stworzyć raczyli;
Słońce z południa
Muskało głazy
Łąki kwitły
Zielenią traw.
5.
Słońce z południa
Z księżycem społem
Prawicę swą wsparło
O krawędź nieba;
Słońce nie znało
Gdzie jego sale
Księżyc zaś nie wiedział
Jaką moc posiada
Gwiazdy nie wiedziały
Gdzie im stać należy.
6.
Wsze bogi zasiedli
Na wiedzy stolcach,
Święte bóstwa,
I radzić jęli;
Noc nazwali,
Nów imię zyskał.
Poranek też
I południe,
przed-wieczór, wieczór,
by lata zliczyć.
7.
Zeszli się Asowie
Na Idavellir
Chram i hof wznieśli
Z drzew wysokich.
Ogień wzniecili,
Złoto kuli,
Klepali cęgi,
Instrumenty.
8.
W tafl grali w polu
Wesoło było
Brakło im wszego,
Poza złotem,
Aż trzy przyszły
Z Thursów panny,
Mocy pełne,
Z świata Jötunnów.
9.
Wsze bogi zasiedli
Na wiedzy stolcach,
Święte bóstwa
I radzić jęli;
By zdecydować
Kto karłów pocznie
Z Brimira krwi i
Blainna kończyn.
17
Aż trzech weszło
Z tej drużyny
Mocnych, z miłością
Do Asów domu,
Widzą: na ziemi
Bezwładnie tkwią
Ask i Embla,
Całkiem bez losu.
18
Ducha nie mieli
I takoż czucia
Krwi ni głosu,
Ani rumieńców;
Odinn dał ducha,
Czucie Hænir,
Krew dał Lóður,
Oraz rumieniec.
19
Jesion znam jeden,
Yggdrasil zwie się,
Smukły pień, zroszon
Białym srebrem;
To stamtąd jest rosa
Co w dolinach spada;
Rośnie zielony
Obok studni Urð.
20
Stamtąd są dziewice
Wszechwiedzące
Trzy z sali, co
Pod drzewem stoi;
Urð zwali pierwszą,
Verðandi drugą,
W drwach rytowały,
Skuld trzecią zwano;
Prawa kładły.
Przędły życie
Dzieciom wieków,
losy ludziom.
21
Wojnę pamiętam
Pierwszą w świecie,
Na włóczniach Gullveig nieśli
I w holu Hára spalili;
Trzykroć paloną
Trzykroć zrodzoną,
wielokrotnie,
wciąż jednak żywą.
22
W dom gdy wchodziła
Wołano ją Heiða,
Wieszczą wiedzą
W rzeczy moc kładła,
Zaklinała znanym
Zmysłom obłąkanie,
Podłym pannicom
Niewiastom niecnym
Radość niosła.
23
Wsze bogi zasiedli
Na wiedzy stolcach,
Święte bóstwa
I radzić jęli:
Powinni-ż Asy
Trybut płacić,
Czy winni bogowie
Wszyscy być równi?
24
W on czas Odinn
Oszczep w lud cisnął;
Tak pierwsza wojna
Rozgorzała,
Asów grodzący
Mur owoż runął,
Woje wanów
Wojny plac zdeptały.
To doskonały przykład tego, co określano i określa się nadal czasownikiem kveða. Czyli nie wiadomo co, właściwie to chyba znaczy deklamować, może melorecytować, ale w potocznym języku także może znaczyć po prostu mówić. Czasem deklarować lub uznawać. Różnie z tym jest. Zależy od kontekstu. Był jeszcze inny czasownik (to znaczy jest nadal): syngja, czyli po prostu śpiewać.
Tak na marginesie to poezji dotyczył jeszcze jeden czasownik. Yrkja. Hann orti kvæði znaczy że ktoś ułożył wiersz. W średniowieczu nie każdy umiał pisać, nie każdy dysponował inkaustem i papierem czy wołową skórą, więc nie mogło być mowy o pisaniu wierszy. Często natomiast je układano, komponowano (w angielskich tłumaczeniach sag używa się czasownika compose), które potem wygłaszano lub deklamowano. Kveðano? Zresztą już w średniowieczu mamy do czynienia z rywalizacją skaldów na wiersze. Ot, choćby Björn i Þórður z Sagi Björna Junaka z Doliny Rzeki Hitara czy Sneglu-Halli i Þjóðólfur z Thattur o Sneglu-Hallim.
Tekst powyższy nie jest oczywiście całym tekstem Völuspá i przekład będzie ulegał jeszcze korektom. A pomysł wziął się stąd, że jesienią ubiegłego roku odwiedziła mnie Auður, koleżanka z podstawówki, choreografka i reżyserka i przyszło nam do głowy, żeby coś może razem zrobić. Zabrałem ją do gabinetu dyrektora TM w Gdyni i rozmawialiśmy z Igorem Michalskim. Zamarzyło nam się zadanie klasowe z mojej islandzkiej podstawówki: Völuspá w reżyserii Auður Bjarnadóttir do muzyki Hilmara Örna Hilmarssona, obecnego allsherjargoðiego. Zobaczymy czy coś z tego wyjdzie. Spróbować warto.
Ale wróćmy do muzyki.
Choć nie dotyczy to akurat powyższego fragmentu Völuspá, to kveðskapur (czyli twórczość deklamatorska) służył również jako podkład do tańca. Ale zanim przyjrzymy się muzyce tanecznej, posłuchajmy jeszcze raz Sveinbjörna, tym razem wykonującego rímur, czyli rodzaj folkowych kupletów. Tu mamy przykład najpopularniejszej wersji, tak zwaną ferskeytlę, czyli prostą czterowierszową rymowankę o charakterze żartobliwym.
Polecam bardzo tę stronę na FB wszystkim asatryjczykom. Nic to, że po Sveinbjörnie w klipie zobaczycie zespół Vonbrigði, a całość klipu pochodzi z filmu dokumentalnego Rokk í Reykjavík. Ten fragment filmu Friðrika Þóra Friðrikssona genialnie pokazuje symbiozę starego z nowym, tradycji z przyszłością muzyki islandzkiej. To początek tego, co znamy dzisiaj. W pierwszej części nie tłumaczę Vonbrigði, ale kawałek na pewno znajdzie się w drugiej:
https://www.facebook.com/Sveinbjörn-Beinteinsson-68300386453/
Przemyśliwam układ nasz
W ciszy i spokoju
Jedną noc i ani dnia
Mieliśmy oboje
Gdybym nazwał układ nasz
Uciechą chwilową
Długą noc i mało dnia
Mieliśmy ze sobą
Też nie do tańca. Zaznaczmy tylko, że ferskeytla jest do dziś jednym z najpopularniejszych rodzajów wierszy, używanym często do pisania satyrycznych komentarzy do rzeczywistości. Zresztą i śpiewany przez Sveinbjörna fragment nie jest stary.
Jak już wspomniałem w niejednej sadze muzyka odgrywa znaczącą rolę. Choćby kveðskapur Gunnlauga i Hrafna rywalizujących o Piękną Helgę, żałobny Sonartorrek Egilla po utracie synów albo harfa w pierwszym rozdziale Sagi Ragnara Lodbroka. Muzyka nieraz jest też wspominana w Eddzie, która sama w sobie (czego przykładem śpiew Sveinbjörna) jest jednym wielkim poematem muzycznym.
W roku 1000 Islandia przystąpiła do pierwszej edycji Unii Europejskiej i przyjęła chrześcijaństwo. Odbyło się to w sposób pokojowy i zgoła inny, niż na kontynencie. W Islandii bowiem jak chyba nigdzie w Europie przez jakiś czas nowa religia ukrywała swoje brzydsze oblicze, okazując daleko idącą tolerancję. Dopuszczano oddawanie czci danym bogom, pod warunkiem jednak, że nie czyniono tego w sposób nachalny i ostentacyjny. Niejeden w tajemności czcił Odyna i Thora nie ponosząc za to żadnej kary. Do tego ze względu na niedużą liczebność kraju sługi kościoła w średniowiecznej Islandii nie obowiązywał celibat.
W muzyce zaś wątek religijny wkradł się i do pieśni bardziej swawolnych. Również tanecznych.
Przejdźmy teraz do średniowiecznej islandzkiej muzyki tanecznej. Najbardziej znanym tańcem w średniowiecznych krainach północy był vikivaki. Vikivaki to słowo, które określa albo pieśń, albo taniec, albo zabawę. Jeszcze dziś zdarzają się imprezy na których śpiewa się i tańczy vikivaki. Najsłynniejszą tego typu imprezą jest Ólafsvaka na Wyspach Owczych organizowana dorocznie w ostatni weekend lipca. Króluje tam leciwy przebój Ormurinn langi. W pieśniach tych tematem często bywa miłość, codzienne troski, zdrada, ale często też traktują one o elfach. Najsłynniejszym starym utworem śpiewanym tego typu jest Ólafur Liljurós – historia chłopaka uwiedzionego przez elfy. Cechą charakterystyczną tego typu utworów jest akcentowanie ostatnich słów albo sylab w wersach. Czegóż to się nie robi żeby uczynić przekaz bardziej dramatycznym!
https://www.youtube.com/watch?v=4D78E6TGIKw
Olaf jechał wedle skał
kręci tam
nęci tam
nagle elfa spotkał tam
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Wyszła pierwsza z elfich dam
kręci tam
nęci tam
Nie kochała Chrystusa
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Wyszła druga z elfich dam
kręci tam
nęci tam
i wyniosła srebrny dzban
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Trzecia wyszła potem
kręci tam
nęci tam
przepasana złotem
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Czwarta się zjawiła
kręci tam
nęci tam
i tak przemówiła
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
„Witaj Olaf Liljurós”
kręci tam
nęci tam
„z nami już na zawsze bądź”
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
„Pośród elfów nie chcę żyć”
kręci tam
nęci tam
„Ja w Chrystusa chcę wierzyć”
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
„Czekaj chwilę tu na nas”
kręci tam
nęci tam
„Na chwileczkę pójdę w las”
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Do skrzyni sięgnęła
kręci tam
nęci tam
ostry miecz wyjęła
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Nie odjedziesz stąd, o nie
kręci tam
nęci tam
jak nie pocałujesz mnie
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Olaf w siodle schylił się
kręci tam
nęci tam
pocałował usta jej
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Ona w bok mu wbiła miecz
kręci tam
nęci tam
on zaś słabość poczuł wnet
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Krew w kałużę zlała się
kręci tam
nęci tam
koń kopytem grzebał w niej
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Resztką sił rumaka spiął
kręci tam
nęci tam
I do domu drogą mknął
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Walił dłonią w domu drzwi
kręci tam
nęci tam
matko moja otwórz mi.
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
„Matko, łoże miękkie chcę”
kręci tam
nęci tam
„Siostro, opatrz rany me.”
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Nim minęło godzin pięć
kręci tam
nęci tam
Olaf blady był jak śmierć
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Jezu przyjmij moją pieśń
kręci tam
nęci tam
Święta Maria z nami jest.
czerwony płomień drgał,
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych
nagle wiatr się zerwał i spod ścian skalnych wiał.
Jak słyszeliśmy, pieśń została wykonana przy akompaniamencie instrumentów, ale musimy pamiętać o tym że częściej zdarzało się słyszeć i wykonywać vikivaki bez akompaniamentu. Po prostu śpiew rozkładano na role, co zresztą w odsłuchanym przed chwilą utworze częściowo też dało się zauważyć. W średniowiecznej Islandii instrumenty muzyczne nie specjalnie były powszechne. Ale Islandczycy mieli swój narodowy instrument. Langspil. To rodzaj cytry. Wprawdzie pierwsza wzmianka o tym instrumencie pochodzi z XVIII wieku, ale musiał istnieć wcześniej. Jeszcze ciekawszym instrumentem były islandzkie skrzypce. Wspomina o nich nawet Snorri Sturluson. Nie miały one nic wspólnego z instrumentem Paganiniego. Na dziwnym dość pudle rezonansowym przypominającym piętrowy domek dla ptaszków mocowano dwie struny. W sumie podobny był to instrument do langspilu.
Kiedy Islandia dostała się pod panowanie króla Norwegii, a potem Danii i straciła niepodległość, na wiele wieków się sprowincjonalizowała i spauperyzowała. Izolowane społeczeństwo nie miało dostępu do nowinek muzycznych, przeto w Islandii nie istniały na przykład pieśni trubadurów, nie było muzyki dworskiej. Ale nadal istniała tradycja rímur. Spotkałem się z tym kiedyś n północy podczas wizyty u starego gospodarza. Wybrał się do swoich sąsiadów, równie leciwych, i przerzucali się rymowankami. Ale chyba już kiedyś o tym pisałem…
Podczas długich i mrocznych wieków naznaczonych nędzą, głodem, epidemiami i katastrofami cały czas miał się jednak dobrze pierwszy islandzki hymn, islandzka Bogurodzica, którą na łożu śmierci miał napisać Kolbeinn Tumason:
https://www.youtube.com/watch?v=pfACvmlK2dg
I przypomnijmy tekst, słuchając islandzkiego zespołu Árstíðir:
Słuchaj niebios cieślo,
mej błagalnej pieśni.
Ześlij na mój dom
litościwość twą.
Zaklinam ja cię,
Ty stworzyłeś mnie.
Jam niewolnik twój,
A tyś pan jest mój.
Boże błagam cię,
byś uzdrowił mnie.
Królu wspomnij mnie,
potrzebuję cię.
Przemów słońca panie,
najwyższy hetmanie,
wszelki ludzki żal Z serc przeganiasz w dal.
Zbawicielu nasz
miej nad nami straż,
w każdej chwili bądź
niedaleko stąd.
Ty dziewicy syn,
spraw ten piękny czyn,
serce moje łka,
byś mi pomóc chciał.
Kolbeinn Tumason to jeden z potężniejszych ludzi Islandii w XII / XIII wieku. Może nie w całej Islandii, ale na pewno na jej północy. Psalm powyższy ułożył przed bitwą, stąd budzi on we mnie niejakie skojarzenia z Bogurodzicą. Kolbeinn zginął z ręki – uwaga – biskupa z Hólar, któremu sam pomógł zdobyć biskupi stolec. Był to z pewnością przejaw miłości chrześcijańskiej.
Tak przy okazji: jeśli ktoś oglądał film Wulkan, to ta właśnie pieśń otwiera ten obraz.
Jako się rzekło przez całe długie wieki żadne nowości muzyczne nie docierały do Islandii. W zasadzie dopiero romantyzm przyniósł pewien powiew europejskości i od XIX wieku Islandia zaczęła gonić Europę, ale tak naprawdę rozkwit muzyki w Islandii nastąpił dopiero w XX wieku.
Oczywiście muzyka w ogóle do pewnego stopnia opowiada istotnych problemach społecznych, o bolączkach życia, o świadomości społecznej, o stanie umysłów pokoleń. Nie inaczej było i jest w Islandii. Romantyzm otworzył ludzi na to, co narodowe i ludowe, również w muzyce. To w XIX wieku powstał islandzki hymn, obowiązujący do dzisiaj. Pierwsza połowa wieku przyniosła Islandii chwile radosne – najpierw autonomię w 1918 roku, potem wielki boom śledziowy w latach 20-ych, potem krach i wreszcie okupację, najpierw brytyjską, potem amerykańską, a wraz z nią boom gospodarczy, nowe obyczaje, coca-colę, pop corn w kinach, pończochy z nylonu, nową muzykę, rozluźnienie obyczajowości, a przede wszystkim to, czego do tej pory najbardziej Islandczykom brakowało – pieniądze. Marzeniem młodych dziewczyn stały się romanse z amerykańskimi wojakami. Oni zawsze potrafili się znaleźć, podarowali jakieś nylonowe pończochy, zaprosili na tańce. Inaczej niż rodzime kmioty i ku rozpaczy rodzimej młodzieży męskiej. Ale nie napiętnowano tych dziewczyn jak u nas w czasie okupacji, nie golono im głów. No cóż, inny okupant, inna kultura. W każdym razie tęsknoty islandzkich dziewczyn również znajdowały wyraz w piosenkach:
https://www.youtube.com/watch?v=vUE5B04Ha0Y
W tym mieście każdziutka ulica i plac
Od obcych przystojnych wojaków aż drga
I wszędzie ich pełno prężących swój tors
Dziewczyny zaś chętnie całusy im ślą
I gdy taką spytasz skąd radość ta w niej,
Odpowie ci szybko, że hej
Jest marzeniem na bal pójść z żołnierzem
I tańczyć całą noc.
I czuć jak namiętność go bierze
Noc jednak mija w lot.
I błogo tak robi się ci
Gdy żołnierz tuli cię i;
Jest marzeniem na bal pójść z żołnierzem
I tańczyć całą noc.
W szkole żeńskiej pięknych dziewcząt jest w bród
Serc niewieścich już dawno stopił się lód
Lecz nie wolno serce by biło dla tych
Których kochać się pragnie, bo nie lubią ich.
Choć natura woła by wolność jej dać
To nie wolno przy lubym stać.
Jest marzeniem na bal pójść z żołnierzem
I tańczyć całą noc.
I czuć jak namiętność go bierze
Noc jednak mija w lot.
Serce śpiewa ci głośny tryl
Gdy on szepce: „Darling, oh dear”
Jest marzeniem na bal pójść z żołnierzem
I tańczyć całą noc.
Na wiecu młodzieży aż kipi i wrze
Na jaw wyciekło jaki naród nasz jest
Dla ojczyzny miłość tryskała z ich ust
By przed wojskiem zamknąć dziewczyny na spust
Każdy brawami chłop wsparcie swe dał
A dziewcząt chór głośno brzmiał:
Jest marzeniem na bal pójść z żołnierzem
I tańczyć całą noc.
I czuć jak namiętność go bierze
Noc jednak mija w lot.
Całować i w ramionach mdleć
I mówić „Do it again”.
Jest marzeniem na bal pójść z żołnierzem
I tańczyć całą noc.
Tu dla uczących się islandzkiego przytoczymy dwa ciekawe słówka: ástandið, czyli sytuacja oznaczało umawianie się dziewczyny z żołnierzem, a kanamella (karamella oznacza cukierka mordoklejka) oznaczało oczywiście jakneską dziwkę, czyli dziewczynę umawiającą się z amerykańskimi (najpierw angielskimi) wojakami. Słowa wyszły zasadniczo z użycia, bo i przestał istnieć powód ich używania.
I jeszcze jedna ciekawostka językowa: Islandczycy jeszcze do niedawna na Brytyjczyków mówili pieszczotliwie Tjalli. Długo nie wiedziałem dlaczego. Okazuje się, że to od imienia Charlie.
Swoją drogą ciekawe jak zachowywać się będą dziewczyny w Radzikowie.
Okupacja przyniosła Islandczykom wreszcie upragnioną niepodległość po siedmiu wiekach niewoli. W 1944 roku. 17 czerwca. Do dziś ta data obchodzona jest koncertowo.
Pod koniec lat 50-ych pojawiła się na muzycznej scenie w Islandii postać niezwykła. Stryj największej gwiazdy muzyki islandzkiej ever (jeśli chodzi o ilość sprzedanych płyt), Bubbiego Morthensa. Czyli Haukur Morthens. Jedwabisty głos, nastrojowe piosenki, wąski a la Clark Gable. To oczywiście czasy winylu, 78 RPM, 45 RPM, 33 RPM. Ciepłe trzaski, macik na dźwięku. Panie i panowie, Haukur Morthens w utworze „O miasto me”:
https://www.youtube.com/watch?v=5TTmmHIDzjE
O, miasto me
Uwielbiam twe ulice
I domy niskie, to co wokół jest
Choć często łzy spływały po mym licu
Na zawsze w związku szczerym z tobą tkwię.
Choć inni chcą cię widzieć w poniewierce
Tyś drzewiej zawsze przystrajało mnie
Tak słodkie, słodkie, niczym dziecka serce
Wspomnień o tobie pełną wciąż mam pierś.
Zbyt późno może padam na kolana
Całując twardy ulic twoich bruk
Z ciebie zrodzone jasne me marzenie
Maleńkie dziecko, mej miłości twór.
O, miasto me.
Haukur urodził się 17 maja 1924. Jego ojciec był norweskim kupcem, który sprowadził się na Islandię w 1900 roku. W domu muzyka niespecjalnie była w poważaniu. Ale Haukur uczył się gry na pianinie i trąbce. Pierwszą płytę wydał w 1954 roku i przez szesnaście lat nie robił nic innego. Był w zasadzie pierwszym zawodowym piosenkarzem w Islandii. Powyższy utwór pochodzi z tej właśnie płyty. Koncertował również za granicą: w Finlandii, Anglii, Niemczech, na Wyspach Owczych. W 1958 wyjechał nawet na koncerty do Rosji. Przepraszam, ZSRR.
Przez szesnaście lat Haukur pracował bez wytchnienia, bo przecież żeby wyżyć w Islandii ze śpiewania trzeba się było (jest) nieźle naharować. Ile płyt może się sprzedać w kraju liczącym wówczas nieco ponad dwieście tysięcy mieszkańców? Jedynym ratunkiem były… hmmm. Nie powiem, ze nocne lokale, bo tych było tyle co kot napłakał. Kilka hoteli – Borg, Saga, Lotftleiðir – nieliczne kluby – Óðal… Tak naprawdę pozostawały tylko wiejskie bale. To było eldorado dla wokalistów i kapel aż do lat 80-ych. Do tego dochodziły jeszcze bale szkolne. O nich napiszę w następnym odcinku, bo wywarły istotny wpływ na dzisiejsze życie muzyczne Islandii.
Ale wróćmy na chwilę do koncertów Haukura w ZSRR. Był rok 1957. Światowy Zlot Młodzieży i Studentów. Haukur rozszerzył zespół. Przygotowali repertuar jazzowo-rockandrollowy i pojechali do jaskini lwa. Mieli zagrać trzy koncerty w ciągu siedemnastu dni. Zagrali dwadzieścia. Zrobili furorę. I – uwaga – zarobili kupę forsy. W ZSRR. Tak w każdym razie mówił Haukur w wywiadzie udzielonym gazecie Þjóðviljinn w 1976 roku.
W tamtych latach śpiewano dużo o miłości, tęsknotach, zabawie. Ale niejedna piosenka opisuje także ciężką pracę, a że Islandczycy głównie zajmowali się rybołówstwem, sporo mają w swoim śpiewniku rybackich walczyków. Oto Rybacki walc we współczesnym wykonaniu zespołu Hjaltalín:
https://www.youtube.com/watch?v=dDth48yj2h0
Fale u brzegów Grenlandii
Zimną wodą bryzgają o maszt.
Rybakowi z trawlera nie wolno, nie,
Narzekać na ciężki swój los.
Za ptakiem, co na wschód podąża
Biegnie z tęsknotą nasz wzrok.
Śnieżnobiały lodowiec, witający pod Horn
W pełnym słońcu śni się co noc.
Mówi: witaj, Bóg w dom, mówi: witaj, Bóg w dom,
Serce grzeją słowa te dwa.
Witaj, witaj, Bóg w dom, z oceanu na ląd
Wtedy śmiech na pokładzie wciąż trwa.
Ciężkie są fale w Grenlandii
I robić tam nie chce z nas nikt
Kogo biorą marzenia, pragnienia i sny,
Gdy wbrew woli musi tam tkwić.
Lecz hen za zimnymi falami
Jest żona, ucieszy ją w noc,
Maleńkiemu synkowi nuci do snu,
Jego siostrze, melodię tą.
Mówi: witaj, Bóg w dom, mówi: witaj, Bóg w dom,
Powracamy tnąc gruby lód
Witaj, witaj, Bóg w dom, z oceanu na ląd
Skałę Horn w dali widzimy już.
Tekst do Sjómannavalsinn napisał Kristján frá Djúpalækur, który zasadniczo był poetą, ale nie gardził też piosenkami. To znaczy tekstami piosenek. Wrócimy do niego nieco później, na marginesie innej piosenki, która swego czasu długo gościła na listach, a teraz przeskoczmy do czasów nam bliższych, to znaczy pewno bliższych mnie. Tuż przed beatlemanią, kiedy walczyki jeszcze zajmowały sporo czasu antenowego w jedynym programie islandzkiego radio (jedynego – młodszym czytelnikom przypominam, że i w Polsce w XX w. były czasy, gdy był tylko jeden program radia, nie było telewizji, a internet występował tylko u pisarzy science fiction), pojawiła się ONA (nie Chylińska). Ellý Vilhjálms. Urodziła się w Merkines na półwyspie Reykjanes 28.12.1935, zmarła sześćdziesiąt lat później). Miała liczne rodzeństwo, co nie jest bez znaczenia, bo wspomnę także za chwilę o jej bracie. Po ukończeniu edukacji podjęła pracę w Reykjaviku jako maszynistka. Któregoś dnia przeczytała ogłoszenie w gazecie: „poszukujemy piosenkarki”, poszła na przesłuchanie (nie wiedzieć czemu przez dzisiejszych artystów zwane audycją) i zaczęła śpiewać. Pierwszą płytę wydala w 1960 roku. Dla mnie ważna jest – w końcu to historia subiektywne – między innymi dlatego, że śpiewa hymn KR. Nota bene włoski kawałek, który w Polsce, mniej więcej w tych samych latach, śpiewała Anna German. Oto piosenka, ale bez polskiego tekstu, bo ten i tak jest tylko islandzką wersją włoskiego, który po polsku (i włosku), jako się rzekło, śpiewała Anna German (oj, nie lubiłby jej dziś Kaczyński. Ze względu na nazwisko).
https://www.youtube.com/watch?v=tqYoJB5WYRY
Pamiętam zresztą, jak na początku lat 70-ych Pagart (to taka agencja artystyczna w czasach komuny) usiłował wejść na rynek islandzki z polskimi artystami. To znaczy z płytami, bo artystów niechętnie puszczano za granicę. Największe zainteresowanie u importera Prince Polo, który także handlował płytami, wzbudziła płyta Anny German. Bo miała lakierowaną okładkę.
Obiecałem brata, więc muszę wrócić do Kristjána z Djúpalækur, poety potępianego przez kolegów po piórze za pisanie tekstów piosenek. Urodził się w 1916 roku, zmarł w 1994. Pochodził ze wsi na północy i na północy mieszkał przez większą część życia, poza latami 1949-61 kiedy to przeniósł się z żoną do Hveragerði, które w owych latach było miasteczkiem artystów. Tam też poznał wielu ówczesnych poetów. Vilhajálmur Vilhjálmsson był bratem, najmłodszym bratem Ellý. Urodził się w 1945 roku i już w szkole, ze względu na popularność, wciągnięto go do zespołu muzycznego. Potem, już po szkole, mając 25 lat, stał się członkiem kapeli Ingimara Eydala z którą wydał dwie płyty. Szybko jednak zrezygnował z występów z zespołem, ponieważ chciał skończyć studia medyczne. W każdym razie drogi poety i piosenkarza skrzyżowały się i wyszedł z tego wielki przebój Vor í Vaglaskóg (Wiosna w lesie Vagla):
https://www.youtube.com/watch?v=q4jXMXRIgfw
Do nas należy wieczór w Vaglaskóg.
namiot rozbijmy pośród zielonych łąk.
Prowadź kochany w wczorajszy cichy gaj,
gdzie ruczaj szumi, brzozą rozkwita raj.
Igraszki w burzy
loków, w pachnącej róży,
igraszki w burzy
loków i cudowna woń.
Lśnią rosy perły, dolinę spokój wziął.
Sny tych się ziszczą, co goszczą w Vaglaskóg.
W czerwonym słońcu traw zieleń kryje się,
cisza nas koi, ciepła i krucha jest.
Igraszki w burzy
loków, w pachnącej róży,
igraszki w burzy
loków i cudowna woń..
Potem rozpoczął karierę solową. Na krótko. Zginął w wypadku samochodowym w Luksemburgu 23 marca 1978 roku. Ale Vor í Vaglaskóg cały czas cieszy się popularnością, o czym świadczy choćby liczba coverów. Oto jeden z ciekawszych w wykonaniu Kaleo (zresztą to chyba jedyny utwór jaki ten kalifornijski zespół islandzki wykonuje po islandzku):
https://www.youtube.com/watch?v=ABx6Zdl1aIQ
A skoro jesteśmy już w latach siedemdziesiątych (za sprawą śmierci Vilhajálmura Vilhjálmssona) to pora wspomnieć o najbardziej znanym kawałku o Islandii. Gdyby zapytać o najbardziej znany utwór muzyczny kojarzący się z Polską, to pewno każdy by wymienił U2 i New Year’s Day. Może Warsaw Davida Bowie. Otóż Islandia ma też taki swój kawałek. Jest nim Immigrant Song Led Zeppelin:
https://www.youtube.com/watch?v=hC-T0rC6m7I
Koncertowali w Laugardalshöll w 1970 roku. Było to wielkie wydarzenie. Nie wiem, czy nie pierwszy koncert światowej gwiazdy na Islandii. Nie liczę tu Orkiestry Symfonicznej i Bohdana Wodiczki, bo to zupełnie inny rodzaj muzyki. Ale pan Bohdan był wspaniałym gościem, który postawił na nogi Orkiestrę Symfoniczną w Islandii. Kiedyś jako nastolatek jadłem z nim obiad i rodzice puścili mu kilka kawałków nagranych przeze mnie i kumpli. Dziś powiedzielibyśmy demo, ale to była taka nasza zabawa właściwie. Nie wiem, co powiedział, bo spaliłem się ze wstydu zanim otworzył usta, żeby podnieść do nich łyżkę rosołu. I do tej pory nie doszedłem do siebie.
Myślę, że tu spokojnie mogę zakończyć pierwszą część. W drugiej zaczniemy od lat sześćdziesiątych i skupimy na siedemdziesiątych. A na razie to tyle.
Share on Twitter Share on FacebookJacek Godek (48)
Comments
Monika Probosz 8 years, 8 months ago
Ale kawał porządnie opracowanej, uroczo podanej trudnej (niemożliwej) do znalezienia wiedzy! Uczymy się rodzinnie Islandii z tego bloga - najpierw w ramach przygotowania do wyjazdu czytaliśmy sagę (O Bjornie junaku), potem daliśmy się Islandii zauroczyć, a teraz w ramach sycenia zauroczenia i przygotowania gruntu pod kolejny wyjazd taki piękny prezent! Dziękuję :) Będę wypatrywać dalszego ciągu.
Link | ReplyJacek B 8 years, 7 months ago
Coraz bardziej chcę odwiedzić Islandię :). Nie mogę się doczekać pełnego przekładu Voluspa, uwielbiam ten... poemat(?).
Link | ReplyPolecam to wykonanie https://www.youtube.com/watch?v=82Ou9LRvVKY
Ormurin Lange (i podobne "chain-dance") baaardzo klimatyczny https://www.youtube.com/watch?v=KvjdBelNFZM (kolejna rzecz i kraj, które muszę kiedyś zobaczyć :D)
New Comment